Jeden z najlepszych dokumentów, jakie udało mi się obejrzeć w tym roku i w ogóle jedne z lepszych filmów. Na pierwszy rzut oka jest „portret” nietypowego chóru męskiego. Owa nietypowość polega na tym, że chór ten niczego nie śpiewa, a wykrzykuje głównie hymny państwowe ale też na przykład preambuły konstytucji. Oglądamy więc próby chóru, casting oraz chór na tournee w Islandii, Francji czy Japonii. „Wrzeszczący faceci” to jednak nie jest zwykła rejestracja kolei losu niezwykłego przedsięwzięcia. Jest to raczej próba przeniesienia na kliszę filmową (i ostatecznie na salę kinową) owej niezwykłej atmosfery, jaka towarzyszy występom chóru. Ten film to kolejny performance... tyle że wirtualny. Jest jednak równie niezwykły, równie zabawny jak występy na żywo.
„Wrzeszczący faceci” to świetny film i znakomita rozrywka. Pozostaje tylko liczyć na to, że w ich repertuarze znajdzie się też kiedyś hymn Polski.
Idzcie sobie ludzie na stadion - kibole spiewają tak samo. Nie rozumiem sensu robienia takich durnym dokumentów o dupie Marynii. Tutaj nic ponad tych brudnych nierobów nie ma, wiec nie doszukujcie sie czegos wziosłego, pieknego, prawdziwego czy artystycznego.